piątek, 30 października 2015

Narodziła się nowa tradycja

Nie jestem jeszcze święty. I czasami zdarza się, że coś mnie denerwuje. Tak jest z pewnym pogańskim zwyczajem, którego nawet nie mam ochoty tutaj nazywać. Człowiek potrafi wiele wymyślić, aby ukryć swoją głupotę. Zabawę z tym, o którym Pan Jezus powiedział, aby się z nim nie bawić można nazwać poznawaniem różnych kultur. Takie wytłumaczenie usłyszałem dzisiaj rano w zaprzyjaźnionej szkole. Serce mi pęka. Bogu ducha winne dzieciaki poprzebierane za wiedźmy i diabły z ogonami. Czy ta "znajomość" kultury musi być aż tak mocno doświadczana. Może by wystarczyło pokazać jakieś zdjęcia obcych naszej kulturze ludzi, którzy biegają na cmentarze, aby się tam wygłupiać. Po co się przebierać? Dobrze, że ci którzy uczą tej "niby kultury" nie nauczają dzieci o grzechach głównych. Wstydzę się myśleć, co by się działo. Za to wieczorem z grupą dzieci, przebrani za świętych i błogosławionych, wyruszyliśmy na osiedle z niespodzianką. Otoczyliśmy modlitwą kilka bloków. Nasze światełka spotkały się ze zdziwieniem niektórych przechodniów. A do tego śpiew i radość dzieciaków. Tak się narodziła nowa tradycja. Z naszej kultury i polskiej tradycji. Wracając do domu podsłuchałem rozmowę dwóch chłopców. Uczestnik marszu wszystkich świętych chwalił się, że chodził po ulicach miasta w niezwykłym pochodzie. Tradycja się narodziła i ma już swoich gorliwych zwolenników. I ja też o drobinę do nieba się zbliżyłem.