niedziela, 28 października 2012

Spotkanie dla małżeństw

Zakończyliśmy spotkanie dla małżeństw.
"Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci".
W przededniu Uroczystości Wszystkich Świętych, zwłaszcza zakończenie tego tekstu nabiera szczególnego znaczenia. I tak właśnie uczyniliśmy. Prosiliśmy Boga Wszechmogącego i Wszystkich Świętych, aby umocnili małżonków, którzy znaleźli kilka chwil, aby przeznaczyć je na wspólne spędzenie czasu ze sobą, z Panem Bogiem i innymi małżeństwami.
Jestem wdzięczny "dziewczynom z oazy", które odczytały znaki czasu i przyszły z pomocą w opiece nad dziećmi. Bez nich rodzice nie mogliby spokojnie uczestniczyć w spotkaniu.
Tyle dobroci Boga i ludzi. Tyle miłości i modlitwy.
Dziękuję małżeństwom za ich modlitwę za mnie. To bardzo silna modlitwa.
Jak zasłużymy to Pan Bóg da nam jeszcze takie spotkania.

środa, 24 października 2012

I ksiądz Lucjan Gieros też ją ma... :)

W dniu dzisiejszym w kancelarii notarialnej zostało złożone przez fundatora oświadczenie o ustanowieniu fundacji. SYMFONIA MŁODOŚCI Fundacja imienia ks. Lucjana Gierosa sdb jeszcze nie ujrzała światła dziennego. Dopiero zaczyna budować swoją prawną osobowość. Ma być "żywym pomnikiem" pierwszego proboszcza naszej salezjańskiej parafii w Szczecinie. I pewnie niedługo zacznie działać. Będzie miała swoją stronę w Internecie, i pewnie odbierze mi trochę czytelników :).

niedziela, 21 października 2012

Bóg im błogosławił

Znalezienie dobrej daty na ślub może stanowić niekiedy problem dla narzeczonych. W tym moim "ostatnim" dniu modliłem się razem z Jubilatami dziękując Bogu za 50 lat wspólnego życia. Niewielu weselnych gości doczekało się tej chwili, kiedy ta sama para stanęła przed ołtarzem, aby odnowić swoją więź przed Chrystusem. Kończąc liturgię wspomniałem, że za chwilę w tej samej świątyni staną nowożeńcy. Panna Młoda (jubilatka) nie zastanawiając się zbyt długo powiedziała, że to dobra data na ślub. Małżeństwo pobłogosławione w tym dniu z pewnością wytrwa w wierności i miłości małżeńskiej.
Co dziś decyduje o dacie ślubu? Wolna sala na wesele. To stawiam na pierwszym miejscu. Już mniejsze znaczenie odgrywa literka "R" w nazwie miesiąca. Dobrym dniem staje się nawet piątek (dzień pokutny).
Niedługo zaczniemy kurs przedmałżeński, to będzie moje jedno z pierwszych pytań. Ciekawe, co powiedzą kandydaci do małżeństwa.
Może warto poszukać takiej daty, która będzie coś znaczyć. Rocznica ślubu bliskich przodków, którym udało się wspólne życie. Lub dzień, któremu patronuje jakiś szczególny patron.
Z pewnością sam wybór daty nie zagwarantuje szczęścia, ale być może sprawi, że sprawy organizacyjne przeniknie myśl o sprawach ważnych i ważniejszych.

wtorek, 16 października 2012

Poznałem pragnienie Bartymeusza

Ewangelie mówią o spotkaniu Jezusa z niewidomym. To spotkanie miało miejsce na przedmieściach Jerycha. Niewidomy, skoro tylko dowiedział się, że przechodzi Jezus z Nazaretu, zaczął krzyczeć: Jezusie, Synu Dawida ulituj się nade mną. Będąc niewidomym nie mógł zobaczyć ani Jezusa, ani drogi do Niego. "Bądź dobrej myśli, wstań, woła Cię" - wcześniej uciszający go ludzie przychodzą, aby zaprowadzić go do Jezusa. No i wreszcie jest, stoi przed Nim. Ciągle Go nie widzi. Ale już odczuwa Jego miłość. Jest kochany przez swojego Zbawiciela. "Syn Dawida" stał się dzisiaj jego "Rabbuni" - jego umiłowanym Nauczycielem. Czego bardziej pragnie zakochany człowiek niż zobaczyć ukochaną osobę. Bartymeusz już wierzy Jezusowi, więc do pełni szczęścia brakuje mu tylko spojrzenia na Jego twarz. "Co chcesz, abym ci uczynił?"...
I zobaczył Jezusa. Mógł już teraz kroczyć za Nim.
Tyle razy śpiewamy: "Otwórz me oczy, o Panie", "chcę widzieć Jezusa". A przecież mamy wzrok. Mamy fizyczną zdolność orientowania się w przestrzeni i poznawania osób. A Jego... wciąż nie widzimy.
Ciągle brakuje nam tej wiary, która zrodziła się w sercu Bartymeusza z doświadczenia miłości Boga.
Dlatego Kościół daje mi cały rok (Rok Wiary), abym zrobił w tym względzie jakiś porządek.

poniedziałek, 15 października 2012

Skosztowałem Sushi :)

Pan Bóg obdarza ludzi różnymi talentami. Jeden z moich współbraci odkrywa przed wspólnotą coraz więcej talentów kulinarnych. Kilka godzin pracy w kuchni i japońskie danie gotowe. Ten przysmak ma szansę stać się naszą wspólnotową specjalnością, o ile wspomniany współbrat nie odkryje przed nami kolejnego sekretu swojej kuchni.
Życie we wspólnocie przynosi wiele okazji, aby ją budować. Każdego dnia zaczynamy od wspólnej modlitwy - rozmyślania. Wiele osób świeckich o 6.15 jest już w drodze do szkoły, do pracy, a my zatrzymujemy się w kaplicy, aby razem stanąć przed Panem. Bez tej codziennej modlitwy nawet najlepsze sushi nas nie zjednoczy. Przyjemnie jest razem kosztować, jak dobry jest Pan. Przyjemnie jest razem kosztować, jak dobre jest sushi. Święty Brat Albert Chmielowski zachęcał, aby być dobrym jak chleb, z którego każdy kto przychodzi może ukroić sobie smaczną pajdę. Nasza wspólnota może coś opowiedzieć o tym, że można być dobrym jak sushi. Dobrowolnie ofiarować bliskim swój cenny czas, w zapracowanym życiu. I to może więcej znaczyć niż jakiekolwiek słowne deklaracje, zapewnienia, że jest się związanym ze wspólnotą.
I jestem pewien, że w rodzinie to też tak działa.

niedziela, 14 października 2012

Bóg się nie popsuł! Działa!

Tak najprościej mogę wyrazić to, co przeżywam w tych ostatnich dniach. Koronacja Cudownego wizerunku Maryi Wspomożycielki Wiernych w Rumi to doświadczenie potęgi wstawiennictwa Tej, którą sam Bóg dał nam za Przewodniczę.
Jeden z moich znajomych od jakiegoś czasu przeżywał niepokój związany z zachowaniem kilkuletniej córeczki. Dziecko niespokojnie spało i przeżywało we śnie na tyle dramatyczne wydarzenia, że nie miała nawet odwagi o tym powiedzieć ukochanym rodzicom. W przededniu koronacji wizerunku Maryi znajomy dzwoni, i stwierdza krótko: "To działa!". Podarowany przeze mnie pobłgosławiony obrazek Maryi Wspomożycielki pomógł dziecku odzyskać spokojny sen i oddalił wszelkie nocne zmory, które je dręczyły.
Takiej Bożej interwencji z pewnością oczekiwali rodzice, ale czy w nią wierzyli? Bóg zaskakuje swoją łaską i udziela jej tym, którzy proszą.

Maryja wyprasza dla nas łaski, abyśmy przekonali się o miłości Boga do nas.
Bóg działa za pośrednictwem swojej Matki. Tak jak w Kanie.

Ps. Wiadomość od Ani J. otrzymana dziś: "Pan Bóg działa. Jakie to niesamowite!" I co tutaj więcej mówić.

niedziela, 7 października 2012

Pozwolić dzieciom przychodzić do Niego

Tak się czasami zdarza, że w Eucharystii uczestniczą nad wyraz aktywne dzieci. Swoim głośnym zachowaniem irytują spokojnych uczestników liturgii. A zakłopotane matki spuszczają tylko wzrok ku ziemi licząc na to, że nie zostaną skojarzone z głośnym dzieckiem. Dziś na Mszy świętej zjawiła się Ania. I chociaż nie jest już praktycznie dzieckiem to z powodu swojej choroby zachowuje się jak dziecko. Była szczęśliwa i to dziecięce szczęście wyrażała różnymi odgłosami. Nawet podczas Podniesienia miała - ufam - Boże natchnienie, aby coś wypowiedzieć. Od początku Eucharystii czułem w atmosferze zaniepokojenie wiernych, którzy spodziewali się jakiejś reakcji z mojej strony.
No i nie wytrzymałem. Przed końcem Mszy świętej, tuż przed ogłoszeniami, przeczytałem sobie i wszystkim zakończenie dzisiejszej Ewangelii, wcześniej pominięte w Liturgii Słowa. Do "szorstko zabraniających uczniów" Jezus wypowiada polecenie: pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie... do takich należy Królestwo Niebieskie.
Przynajmniej ja sam nie miałem już wątpliwości, że obecność i zachowanie Ani na Liturgii było darem dla całej wspólnoty. Sam już nie wiedziałem, kto lepiej uczestniczył w tej Mszy świetej, czy my - poirytowani chrześcijanie, czy też "nieszczęśliwa" dziewczynka.

Ps. Świadomie piszę nieszczęśliwa w cudzysłowie, bo nie mam wątpliwości, że dzieci upośledzone są bardziej szczęśliwe niż nie jeden "zdrowy" człowiek.

sobota, 6 października 2012

Wróciłem z Lourdes i innych sanktuariów

Niezbyt długo mogłem się cieszyć odwiedzinami gości z Hiszpanii. Ostatni tydzień przeżyłem na pielgrzymce do świętych miejsc. Tradycyjnie było bardzo wiele doświadczeń, o których chciałoby się powiedzieć, ale czas umyka. Cechą wspólną tych świętych miejsc z pewnością była postać Maryi. Zarówno w Lourdes, jak i w La Sallette Maryja wybrała bardzo proste i ubogie dzieci, aby przekazać im Orędzie dla wierzących. Postawy prostoty, a może i ubóstwa oczekuje także od tych, którzy dziś tam pielgrzymują. Starałem się jak mogłem o tę prostotę zabiegać. Dwukrotnie zanużyłem się w wodzie z cudownego źródła. Czekając na swoją kolej do kąpieli (a czekałem stosunkowo krótko z uwagi na ogólnie przyjęte uprzywilejowane miejsce dla kapłanów) mogłem stwierdzić, że Boży dar jest potrzeby innym o wiele bardziej niż mnie. Chociaż sam wiele skorzystałem w tych chwilach.
Drugą rzeczywistością, która przenikała wszystkie nawiedzane miejsca to praktyka adoracji Najświętszego Sakramentu. W każdym miejscu kaplica wieczystej adoracji. I w każdym po kilka, kilkanaście osób. Jedynie Pan Jezus ten sam. Milcząco poruszający serca. Cicho zasłuchany w nasze pełne chaosu wyznania. Promieniem Miłości uzdrawiający niezdrowe relacje z Nim i bliźnimi. Dla takich chwil warto przejechać kilka tysięcy kilometrów, by odkryć to, co tak blisko.