środa, 30 października 2013

Na cmentarzu

Dobrzy ludzie, a tak konkretnie to moja chrzestna, uprzątnęli groby najbliższych. Trochę powalczyłem z ustawieniem kwiatów i zrobiłem zdjęcia. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś bardziej potrzebował kwiatów to mnie zostaną chociaż na fotografii. Dużo ludzi się nie kręciło, ale spotkałem mamę współbrata. Zamieniliśmy kilka słów, a ona zapytała się o coś słodkiego. W samochodzie znalazłem ostatniego cukierka, wyglądał nieciekawie. Przyklejony do puszki ledwo dał się wyłuskać. Ale najważniejsze, że był słodki i odsunął niebezpieczeństwo utraty przytomności. Moja rozmówczyni akurat sprzątała groby swoich rodziców, kilkadziesiąt metrów dalej spoczywa jej mąż. Pamiętam wymowną datę jego śmierci - 8 marca. Tym razem, inaczej jak przy ostatnim naszym spotkaniu, nie rozmawiamy o śmierci, ale o życiu. Zmarli nam nie przeszkadzali. Ale nie wszystkim zmarli nie przeszkadzają. Dziś zrobiłem zdjęcia nie tylko kwiatów. Sfotografowałem też kilka grobów na których zamieszczono informację, że są do likwidacji. Co ci biedni zmarli mają zrobić? Czy będą spoczywać w pokoju, jeżeli kogoś niepokoi ich spoczywające w grobie ciało? Same naklejki już nie wystarczą. Potrzebne jest ogrodzenie. To nic, że za słupek posłuży krzyż. Ten z krzyża, podobnie jak Ci z ziemi, nie upomni się, nie podniesie głosu. A krzyż to znak Jego miłości, to znak tej Wielkiej Nadziei, która sprawia, że w złożonych na grobie kwiatach kryje się wiara w niebieskie ogrody. Oburza nas profanacja krzyża, gdzieś w publicznym miejscu. A czy można jeszcze bardziej sprofanować krzyż, niż czynić z niego słupek do zawieszenia taśmy? Może znajdą się jacyś dobrzy ludzie, którzy się w końcu tym zainteresują, bo ci z ziemi to tylko w niebie wołają, miejmy nadzieję, że nie o pomstę, ale o miłosierdzie dla tych, co nie wiedzą co czynią.

piątek, 18 października 2013

Żona i dziecko Kima

Zamieszczanie ogłoszeń przed wejściem do naszej świątyni od dziś nabrało dla mnie szczególnego znaczenia. Miałem świadomość, że przy kościele czasami mogą kręcić się niezorientowani parafianie, którzy nie wiedzą, o której godzinie są msze w kościele. Dziś myślałem, że poznam kolejnych swoich parafian. Sprawiali wrażenie, że nie chcą z nikim rozmawiać. Ale ich zatrzymałem. Nieznajome twarze. Okazało się, że przyjechali do Polski na wakacje. O tej porze? Coraz więcej pytań cisnęło mi się do głowy. Rodem są z Gdańska, ale nie starczyło im czasu, aby dojechać do swojego miasta, więc odwiedzają Polskę w jej zachodniej części. Dopiero po kilku zdaniach wyszło na jaw, że mieszkają w Danii, a mąż żony i ojciec córki jest Duńczykiem o sympatycznym imieniu "Kim". Od tego momentu zacząłem zwracać uwagę na moje tempo wypowiadania się, chciałem choć trochę dać Kimowi szansę zrozumienia naszej rozmowy. Kilkunastoletnia córka na moje tradycyjne pytanie: "Kim się czuje; Polką czy Dunką?" - po chwili zastanowienia zdecydowanie powiedziała "Polką". Mnie sprawiła radość, a tato? Nie jestem pewien, czy zrozumiał treść pytania. I pewnie on też ma taką nadzieję. Małżeństwo mieszane. Ale nie zagubione. To w pobliskim hotelu dowiedzieli się, gdzie jest kościół. Przyszli sprawdzić o której jutro jest Msza święta. Cieszę się, że nie tylko wiedzą, o której tutaj mogą przyjść, ale również, że są mile widzianymi gośćmi w naszej wspólnocie. Ps. Zawyżą naszą statystykę, bo od wieczornej Mszy świętej liczymy wiernych :)

środa, 16 października 2013

Wrócił różaniec i jeszcze może ktoś inny wróci

Rok temu otrzymałem ręcznie zrobiony różaniec. Bardzo oryginalny. I niestety po dwóch dniach go zgubiłem. Po roku okazało się, że zgubiłem go w samochodzie, który zawoził mnie na pogrzeb. Tydzień temu zadzwonił telefon i szczerze mówiąc, byłem bardzo mile zaskoczony. To zdarzenie upewnia mnie tylko w przeświadczeniu, że nie ma rzeczy niemożliwych. I przypomina o mojej słabej wierze. Wrócił różaniec. Wraca młodzież. To dobrze, bo przed dwusetną rocznicą urodzin księdza Bosko tyle mówimy o naszym powrocie do Niego. A przecież może się stać, że to ks. Bosko powróci. I jakie będzie nasze, salezjanów i młodzieży, zaskoczenie. Ja już się na to nastawiam. Ps. No i do nas (Salesianum w Szczecinie) ks. Bosko będzie mógł przyjechać miejskim autobusem.:)

poniedziałek, 14 października 2013

Zbieżne daty

24 sierpnia jeden z poznańskich kapłanów dowiedział się, że ma podjąć się zadania tworzenia nowej parafii. Sam zaproponował, aby patronami była piątka poznańskich męczenników z okresu drugiej wojny światowej. Bardzo był zaskoczony, gdy uświadomił sobie, że to stało się w dniu, w którym przed 71 laty zostali uśmierceni. O tym rozmawialiśmy w czasie telefonicznej rozmowy. Dzielił się również wielką ufnością jaką pokłada w Bogu w tej nowej rzeczywistości, w której przyszło mu pracować. Szuka materiałów o Piątce. To dlatego do mnie dzwonił. Zamieszczony do mnie namiar na stronie www.wiernidokonca.pl sprawia mi czasami takie niespodzianki. Chwilę później przyszło mi szukać słów pocieszenia po śmierci jednego z parafian. Jego żona przeżyła śmierć męża w dniu ich 40 rocznicy ślubu. Nie była to pierwsza śmierć w tej rodzinie, w tym właśnie dniu. Przed laty w rocznicę ich małżeństwa zmarła matka męża. Moi rozmówcy zwracali uwagę na zbieżność dat. I chyba każdy "tak ma". U mnie choćby moje urodziny zbiegły się z urodzinami bł. Michała Rua (pierwszy następca księdza Bosko) i śmiercią dziadka (taki "prezent" na 14 urodziny). I oczywiście nie szukam w tym jakiegoś "od górnego" sterowania. Ale i tak te fakty budzą zainteresowanie.

czwartek, 10 października 2013

Oddałem różaniec

Przy buku, na którego tle przed laty miała się ukazać dwunastoletniej dziewczynce Matka Boża, spotkałem dziś grupę niewiele starszej młodzieży gimnazjalnej. Przyjechali z pobliskiej szkoły. Wychowawczyni chciała ich zaprawić do górskich wycieczek i nauczyć cieszyć się bogactwem najbliższej okolicy. W grupie był Robert. Chyba jeden z większych klasowych urwisów (staroświecko brzmi to słowo). Jego zaciekawiły różańce zawieszone przy kapliczce. Widząc, że łatwo będzie można jeden ściągnąć, mimo wszystko nieśmiale zapytał, czy może zabrać ten różaniec. Na jego szczęście jeden znalazł się w mojej kieszeni. Nie krył radości z otrzymanego prezentu, który wyróżnił go na tle całej klasy. A ja poprosiłem tylko, aby się za mnie pomodlił, a jakby kiedyś został księdzem to niech mi zwróci ten różaniec. „Robert – księdzem!” Klasa się śmiała. Ale nie on. Może tam w tym młodym sercu już rodzi się powołanie, bo przecież to najlepszy czas, aby zacząć się przygotowywać.

środa, 9 października 2013

To może jego ostatni dzień życia

Maleńki Jakub urodził się przedwcześnie. W 24 tygodniu życia. Od narodzin mija trzeci dzień. Miał już wiele rodzeństwa, ale żyje tylko jedno. Urodził się w Niemczech, bo tam rodzice szukają szczęścia na tej ziemi. A tutaj w Szczyrku jego ciocie i wujek szukają pomocy z nieba. Nie zdążyli przed zamknięciem sanktuarium. Dlatego pomodliliśmy się razem przed głównym wejściem. Modliliśmy się na głos, aby Matka Boża usłyszała. I by Ojciec Wszechmogący okazał swoje miłosierdzie. Czy wystarczy tej modlitwy? Jaka będzie wola Boga? Czy lekarze pomogą pokonać sepsę maleńkiemu Jakubowi? Nie wiem, i pewnie nikt nie wie, jakie są odpowiedzi na te pytania. Ale do modlitwy dołączam św. Jakuba, bo tutaj jest jego szlak. Niech on tam, do Niemiec zaniesie maleńką muszelką, pod którą schroni się dziecię zagrożone śmiercią.

wtorek, 8 października 2013

Spotkania przy źródle

Przeżyłem ten dzień w Szczyrku na rekolekcjach. Piękne sanktuarium, okolica i piękni ludzie, którzy tu przybywają. Michał z tatą przyjechali do pobliskiego pensjonatu na trzy dni. To grupa z Warsztatów Terapii zajęciowej. Ponad trzysta kilometrów przebyli. Rozmawiamy o wypoczynku, jego kosztach. Michał jest niepełnosprawny, tylko słucha. To ja wreszcie nie wytrzymuję i poznając jego imię staram się go włączyć do rozmowy. Lepiej jednak wychodzi mu uśmiech niż wypowiedzi. Przy grocie Matki Bożej spotykam, jak Pan Jezus, niewiastę, która przyszła, aby zaczerpnąć wody. Ma puste butelki. Ta woda będzie na kawę. Bo jak boli głowa i zaparzy się kawę na tej wodzie to jakoś pomaga. Ale jak przy studni Jakubowej to spotkanie to tylko okazja, aby porozmawiać... o księżach. O tych, którzy tutaj odprawiają rekolekcje i o tych, o których mówią media. „Niewiasta” chwali się, że broni Kościoła. Ma wiele odwagi w sercu, aby zachęcać innych do szczerej modlitwy. Wspomina jednak o bracie, który wyrządził jej wiele krzywdy. Dziś on już nie żyje. A ona pamięta. I trudno zapomnieć wyrządzone krzywdy. Zdobywam się na odwagę i proszę, aby za niego się pomodliła. Może dziś nie tylko woda przyniesie poprawę zdrowia serca, ale słowo skierowane do Boga w prośbie o miłosierdzie dla brata.