sobota, 6 lutego 2016

Aśka wie najlepiej

Wychodząc dziś z kościoła na chwilę zatrzymałem się spoglądając na rozgrywający się mecz. Mamy tu taką atrakcję, że teren przy kościele jest piękną trybuną, w dodatku darmową. Zwłaszcza teraz zimą, gdy nie ma żadnego liścia na drzewach można dokładnie obserwować mecz. Nie wiem, kto z kim grał. Trochę naszukałem się sędziego w tym meczu. Tym razem ubrany był na zielono. Spostrzegawczością nie zgrzeszyłem. Ale nie tylko ja słabo widziałem. Przez kilka chwil żadnej z drużyn nie udało się poprawić wyniku meczu. No cóż poszedłem dalej. W pewnej odległości dostrzegłem mężczyznę - ojca z dzieckiem. Kilkuletnią dziewczynkę trzymał mocno za rękę. Przywitałem ich serdecznie i wtedy dostrzegłem, że dziecko ma kłopoty z chodzeniem. To nie było jedyne jej ograniczenie. Chwila rozmowy. Dziewczynka nie odpowiedziała na moje pytanie o imię. Przedstawił ją tato. Asia nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi. Przez cały czas trzymała się taty i kręciła we wszystkie możliwe strony. Coś tam sobie mruczała, ale nie były to słowa. Gdy nasza rozmowa się przedłużała nieśmiało wyciągnąłem rękę w kierunku dziecka. Tym razem uścisnęła moją dłoń. W nagrodę za błogosławieństwo na jej czole otrzymałem krótkie spojrzenie w moje oczy. I tyle. Asia nie ma rodzeństwa. Rodzice boją się, że może kolejne dziecko też przejdzie ciężkie choroby. Asia niestety nie ma nic do powiedzenia. Czasami proponuję spotykanym jedynakom, aby modliły się o braciszka albo siostrzyczkę. Oczywiście wtedy, kiedy wiek i zdrowie rodziców rokują możliwość realizacji takiej modlitwy. Z Aśką trudno było o tym pogadać. Ale ona chociaż nie mówi to wie najlepiej, że byłoby jej radośniej i łatwiej żyć, gdyby miała siostrę lub brata. Rodzice wyślą ją w przyszłość, która ma na imię samotność. Aśka chyba nie zacznie już mówić, bo i co ma powiedzieć, jeżeli jej i tak nikt nie posłucha i nie zrozumie. Ale ona wie najlepiej. I mi też coś "powiedziała". Dobrze, że ją w tym dniu spotkałem.