sobota, 11 stycznia 2014

Hej kolęda, kolęda nowa.

Lubię śpiewać kolędy w czasie wizyty duszpasterskiej. Także i tym razem pomyślałem o popularnym śpiewie: Dzisiaj w Betlejem. Po słowach powitania, w gronie domowników zostałem rozpoznany przez uczestniczkę jednego z ubiegłorocznych kursów przedmałżeńskich. Rodzina wielopokoleniowa. Już nie długo, bo najmłodsza odrośl ma zaawansowane plany małżeńskie. Pierwsza wymiana zdań na "połamanie lodów" zakończyła się radością wszystkich. Wtedy zaintonowałem wspomnianą kolędę. Rodzina rozśpiewana, więc od samego początku troszkę się wyciszyłem, ale nie na długo. Uśmiechnięta domowniczka z wielkim przejęciem odśpiewała: "dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem, wesoła rodzina". To zakończenie pierwszej strofy tak bardzo pasowało do klimatu naszego spotkania. Z pewnością w Betlejem też nie brakowało radości. Ale powodem Jej była przede wszystkim właśnie ta "wesoła nowina".

sobota, 4 stycznia 2014

Z "Kibolami" na Jasnej Górze

Warto było tam być. Kilka tysięcy ludzi w różnym wieku. Z kilkudziesięciu miast i jednocześnie stanowiących kilkadziesiąt środowisk kibiców w tych miejscowościach. Z wieloma znamy się od lat. To już szósta pielgrzymka. Piękne kazanie powiedział ksiądz Jarek (Jarosław Wąsowicz sdb). Mogłem mu osobiście zaklaskać. Wiele mocnych słów: walka, zdrada, męczeństwo. I wszystkie ewangeliczne, bo w końcu głoszone przez kapłana a nie agitatora politycznego. Po Mszy świętej poświęcenie barw klubowych oraz patriotyczny wykład. Wypełnione po brzegi audytorium z zapartym tchem słuchało historii Powstania Warszawskiego. "Bóg, honor i ojczyzna" - ten okrzyk nie ostatni raz zabrzmiał w tym dniu. Nie jestem wielkim fanem piłki nożnej, ale jestem wielkim fanem kibiców. Tych z Pogoni, Lechii, Wisły, Ruchu, Górnika, Legii, Dębu (Dębno) i innych. I jak fanatyczny kibol, będę ich bronił. Nie chcę ich ogłaszać świętymi, ale też nie mogę się zgodzić na ich potępienie. Ci z Jasnej Góry to w końcu moi bracia i siostry - Dzieci Boże, które może niekiedy są brudne, poturbowane przez życie, czy poranione. Ale Dzieci Boże. Ich życie to nasza sprawa i sprawa Boża.

piątek, 3 stycznia 2014

Na szczecińskim cmentarzu pokorni rodzice

Dziś byłem tam dwa razy. Pierwsze pożegnanie w gronie pięciu osób. Pogrzeb bliźniąt, noworodków. Maleńka trumna skryła dwa skarby zakochanych rodziców. Z wielką pokorą pogodzili się z niespodziewanymi narodzinami i śmiercią swoich dzieci. Kartki w ceremoniarzu się posklejały. Od mrozu? Może. Gdy śpiewałem: "Wierzę w Ciebie, Boże Żywy" słoneczne promienie oświeciły biały krzyż. Zrobiło się jasno, jak w poranek zmartwychwstania. Drugi pogrzeb. Wielki tłum. Lekko ponad setka ludzi. Tutaj także w centrum rodzice żegnający jedynego syna, który skończył czterdzieści dwa lata. Ból rozstania pogłębiły niewyjaśnione okoliczności jego śmierci. Ale i oni z pokorą przyjęli kolej losu. I może się modlą o to, aby się okazało, że w trumnie ich syna jest ciało tylko ofiary, a nie także zabójcy.