piątek, 3 stycznia 2014

Na szczecińskim cmentarzu pokorni rodzice

Dziś byłem tam dwa razy. Pierwsze pożegnanie w gronie pięciu osób. Pogrzeb bliźniąt, noworodków. Maleńka trumna skryła dwa skarby zakochanych rodziców. Z wielką pokorą pogodzili się z niespodziewanymi narodzinami i śmiercią swoich dzieci. Kartki w ceremoniarzu się posklejały. Od mrozu? Może. Gdy śpiewałem: "Wierzę w Ciebie, Boże Żywy" słoneczne promienie oświeciły biały krzyż. Zrobiło się jasno, jak w poranek zmartwychwstania. Drugi pogrzeb. Wielki tłum. Lekko ponad setka ludzi. Tutaj także w centrum rodzice żegnający jedynego syna, który skończył czterdzieści dwa lata. Ból rozstania pogłębiły niewyjaśnione okoliczności jego śmierci. Ale i oni z pokorą przyjęli kolej losu. I może się modlą o to, aby się okazało, że w trumnie ich syna jest ciało tylko ofiary, a nie także zabójcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz