poniedziałek, 30 września 2013

Zaczęło się nowe życie

Przed chwilą dowiedziałem się, że świeżo upieczone małżeństwo, które miałem zaszczyt pobłogosławić, spodziewa się dziecka. Przyjąłem tę wiadomość z lekką powściągliwością. Nie tak dawno przeżyłem podobne doświadczenie. Nowożeńcy po miesiącu okazali się być od trzech miesięcy rodzicami. Oczywiście, że się cieszyłem. Pewnie bardziej bym się cieszył, gdybym tę radość mógł zamanifestować w dniu ślubu. A tym razem... też zacząłem się zastanawiać, kiedy był ten ślubu. Czy to możliwe, tak szybko? No i mi "łyso", bo rzeczywiście nowe życie zaczęło się nie tak dawno, po ślubie. Będę musiał przeprosić rodziców, że tak ich osądziłem.

sobota, 21 września 2013

Szukałem i znalazłem

"Szukajcie, a znajdziecie" - ta ewangeliczna sentencja znalazła szczególne wypełnienie w tym moim ostatnim dniu. Przed południem pojechałem na boisko, aby szukać młodzieży. Wyobrażałem sobie, że znajdę rzeszę dzieciaków i ich rodziców. Niestety. Nie trafiłem. Widocznie to nie ten dzień lub nie ta godzina. Stamtąd udałem się do księdza Dziekana, aby szukać korespondencji dla naszej parafii. I tym razem nie trafiłem. Po powrocie pomyślałem, aby pójść do konfesjonału. Grupa przeżywające rekolekcje w naszym domu miała akurat Mszę świętą. I tutaj rzeczywiście "znalazłem". Byłem potrzebny. Byłem świadkiem pojednania się z Bogiem kilku osób. Szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałem. Niepotrzebnie straciłem kilka chwil cennego czasu.

poniedziałek, 16 września 2013

Ślub w Godzinie Miłosierdzia

Ten ślub również miał miejsce w przepięknej świątyni. Szczecińska Fara klasycznie swoim pięknem przypomina o Bogu i Jego chwale. Ślub poprzedziła Koronka do Miłosierdzia Bożego. Zwłaszcza dla młodych godzina agonii Chrystusa na krzyżu mogła mieć szczególne znaczenie, bo przed wyruszeniem do ołtarza otrzymali od rodziców krzyż. Mama pana młodego najpierw podarowała krzyż młodym, a później dopytywała się, czy dobrze zrobiła. Ja nie wiem, czy dobrze, ale z pewnością krzyż jest znakiem miłości i może jaśnieć jak latarnia w życiu tych młodych. Ślub był pod wieloma względami niezwykły. Czytanie czytała babcia panny młodej, która zazwyczaj czyni to w zamieszkiwanej przez siebie wiejskiej parafii. No i oczywiście niezwykłością był chrzest bezpośrednio po sakramencie małżeństwa. Mała Ola zdawała się już wszystko rozumieć. Najbardziej zainteresował ją mikrofon, których chciała dotykać i próbować. Liturgia trwała blisko półtora godziny. Ale warto było tyle chwil spędzić w tym cudownym miejscu. A Miłosierdzie Boże ogarnęło tym razem nie tylko 60 ale 90 minut.

sobota, 14 września 2013

Ślub i Jubileusz

To był praktycznie wyścig z czasem. Najpierw ślub w katedrze. Pan Młody to były uczeń z gimnazjum. Widać niezbyt dałem mu się we znaki, bo nie zapamiętał poprawnej pisowni mojego nazwiska. W przebiegu całej pięknej liturgii to był jedyny nieporządek - przekreślenia na dokumentach. Był jeszcze problem z mikrofonem. A poza tym wszystko był piękne. Piękne wejście panny młodej. Piękni goście w różnym wieku. A wśród nich najpiękniejsze to starsze pokolenie bo razem z młodymi przystąpili do Stołu Pańskiego. Bóg mówił. Ludzie słuchali. "Mój miły jest mój, a ja jestem jego". Młodzi dopiero się tego uczą. Stawiają pierwsze kroki wspólnego życia. Jeszcze nieporadnie. Po sakramentalnym "tak" ich pierwszym wspólnym działaniem było przekazanie znaku pokoju rodzicom. I chociaż mieli już razem stanąć przed rodzicami to się rozdzielili. Ale jeszcze się nauczą... Tej jedności nie brakowało na jubileuszu, i to jakim. 60 lat małżeństwa. Tu już nie trzeba "młodym" nic tłumaczyć. To oni tłumaczą i uczą. Wierność, cierpliwość, opanowanie, łagodność, współczucie i współodczuwanie. A lista mogłaby być jeszcze dłuższa. "Młoda" zauważyła, że już trzeci raz powtarzała przysięgę mężowi. I pewnie nie ostatni. Fotograf gapa, nie uchwycił ich skromnego pocałunku. Musieli się drugi raz pocałować, i trzeci. I to nie dla gapiów, ale dla Miłości, którą Bóg uświęcił przed laty i uświęca. Taki niezwykły diament dał Bóg tej rodzinie, oby go zachowali.

niedziela, 8 września 2013

Byłem na spotkaniu z ks. Antonello

W czasie braterskiego spotkania ks. Antonello - założyciel wspólnoty "Przymierze Miłosierdzia" zaprosił nas do specyficznej modlitwy. Nie było nas zbyt wielu, może coś ponad 20 osób. Mieliśmy stanąć naprzeciw siebie w dwóch rzędach. Na jednym krańcu tunelu stał kapłan z Najświętszym Sakramentem, a z drugiej strony kolejno ustawiali się wszyscy, aby przejść pomiędzy modlącymi się braćmi i stanąć przed Panem Jezusem. Ksiądz Antonello uprzedzał, że może się zdarzyć, że ktoś (dosłownie) upadnie na podłogę kaplicy. Mieliśmy się nie bać... więc się nie bałem. Kiedy przyszła moja kolej w kaplicy rozległa się pieśń: "Pomódl się Miriam". W dźwiękach tej pieśni stanąłem przed Najświętszym Sakramentem, by usłyszeć z ust księdza Antonello słowa o umiłowaniu wiernych, do których zostałem posłany; o mocy Adoracji Najświętszego Sakramentu, oraz starannym sprawowaniu Eucharystii. To są ważne dla mnie słowa. Nie zaskoczyły mnie. Tak bardzo byłem przejęty tymi słowami i pieśnią, że nawet nie pomyślałem o upadku. I nie upadłem. Nie tylko ja. Żaden z obecnych salezjanów, a było nas w sumie czterech, nie doświadczył tego szczególnego działania Ducha Świętego. Ale napewno ja wracałem z zapalonym sercem do umiłowania jeszcze bardziej Eucharystii.

poniedziałek, 2 września 2013

Wiedziałem, gdzie są współbracia

W czasie Mszy świętej z okazji imienin naszego współbrata Stefana w jednej z chwil uświadomiłem sobie, że wiem, co się dzieje ze wszystkimi moimi współbraćmi. Gdzie są i co robią. Zazwyczaj, gdyby mnie ktoś zapytał o to, co robią poszczególni salezjanie z naszej wspólnoty miałbym kłopot z udzieleniem odpowiedzi. Trzeba by sprawdzić rozkłady zajęć, może nawet wykonać kilka telefonów. A tym razem było inaczej. Ośmiu było przy ołtarzu, jeden w konfesjonale, kolejny w zakrystii i trzech (w tym aspirant) w kuchni szykowało kolację. To było piękne doświadczenie wspólnoty.