sobota, 14 września 2013

Ślub i Jubileusz

To był praktycznie wyścig z czasem. Najpierw ślub w katedrze. Pan Młody to były uczeń z gimnazjum. Widać niezbyt dałem mu się we znaki, bo nie zapamiętał poprawnej pisowni mojego nazwiska. W przebiegu całej pięknej liturgii to był jedyny nieporządek - przekreślenia na dokumentach. Był jeszcze problem z mikrofonem. A poza tym wszystko był piękne. Piękne wejście panny młodej. Piękni goście w różnym wieku. A wśród nich najpiękniejsze to starsze pokolenie bo razem z młodymi przystąpili do Stołu Pańskiego. Bóg mówił. Ludzie słuchali. "Mój miły jest mój, a ja jestem jego". Młodzi dopiero się tego uczą. Stawiają pierwsze kroki wspólnego życia. Jeszcze nieporadnie. Po sakramentalnym "tak" ich pierwszym wspólnym działaniem było przekazanie znaku pokoju rodzicom. I chociaż mieli już razem stanąć przed rodzicami to się rozdzielili. Ale jeszcze się nauczą... Tej jedności nie brakowało na jubileuszu, i to jakim. 60 lat małżeństwa. Tu już nie trzeba "młodym" nic tłumaczyć. To oni tłumaczą i uczą. Wierność, cierpliwość, opanowanie, łagodność, współczucie i współodczuwanie. A lista mogłaby być jeszcze dłuższa. "Młoda" zauważyła, że już trzeci raz powtarzała przysięgę mężowi. I pewnie nie ostatni. Fotograf gapa, nie uchwycił ich skromnego pocałunku. Musieli się drugi raz pocałować, i trzeci. I to nie dla gapiów, ale dla Miłości, którą Bóg uświęcił przed laty i uświęca. Taki niezwykły diament dał Bóg tej rodzinie, oby go zachowali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz