sobota, 6 października 2012

Wróciłem z Lourdes i innych sanktuariów

Niezbyt długo mogłem się cieszyć odwiedzinami gości z Hiszpanii. Ostatni tydzień przeżyłem na pielgrzymce do świętych miejsc. Tradycyjnie było bardzo wiele doświadczeń, o których chciałoby się powiedzieć, ale czas umyka. Cechą wspólną tych świętych miejsc z pewnością była postać Maryi. Zarówno w Lourdes, jak i w La Sallette Maryja wybrała bardzo proste i ubogie dzieci, aby przekazać im Orędzie dla wierzących. Postawy prostoty, a może i ubóstwa oczekuje także od tych, którzy dziś tam pielgrzymują. Starałem się jak mogłem o tę prostotę zabiegać. Dwukrotnie zanużyłem się w wodzie z cudownego źródła. Czekając na swoją kolej do kąpieli (a czekałem stosunkowo krótko z uwagi na ogólnie przyjęte uprzywilejowane miejsce dla kapłanów) mogłem stwierdzić, że Boży dar jest potrzeby innym o wiele bardziej niż mnie. Chociaż sam wiele skorzystałem w tych chwilach.
Drugą rzeczywistością, która przenikała wszystkie nawiedzane miejsca to praktyka adoracji Najświętszego Sakramentu. W każdym miejscu kaplica wieczystej adoracji. I w każdym po kilka, kilkanaście osób. Jedynie Pan Jezus ten sam. Milcząco poruszający serca. Cicho zasłuchany w nasze pełne chaosu wyznania. Promieniem Miłości uzdrawiający niezdrowe relacje z Nim i bliźnimi. Dla takich chwil warto przejechać kilka tysięcy kilometrów, by odkryć to, co tak blisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz