niedziela, 3 marca 2013

Fajne takie wizytówki

Trzy dni na rekolekcjach z Ojcem Bashoborą były niezwykłym doświadczeniem mocy Bożej w tym Wielkim Poście. Ojciec John zaskakiwał mnie czymś bardzo oczywistym: pierwszym miejscem dla Pana Boga. No właśnie...
Oprawę muzyczną i modlitewną zajmował się zespół Dzieci Boga z Lublina. Jak to bywa z dziećmi - lubią śpiewać i skakać. Tzw. piosenki "z pokazywaniem" stanowiły istotny element "łamania lodów" uczestników rekolekcji. Sama obecność Najświętszego Sakramentu w świątyni, w którymś z momentów rzeczywiście poszła na daleki plan. Różne rzeczy już widziałem, więc raczej nie byłem zaskoczony. Natomiast zaskoczył mnie ojciec John, który zaraz po przyjściu, przy pierwszej piosence "ustawiał" dzieci, aby nie zasłaniały swojego Ojca. Chciał, aby bezpośrednio przed ołtarzem (a za nim jest tabernakulum) nikt nie tańczył i nie zasłaniał. I to było bardzo ważne dla mnie. Nawet trochę mi był wstyd, że sam nie zdobyłem się na odwagę, aby zwrócić uwagę (ooo, rym). Musiał przyjechać "człowiek z Afryki", aby doprecyzować takie szczegóły.

Przy jakiejś kolejnej kawie otrzymałem od ojca wizytówkę. W czasie nauk wspominał o jakimś "niedowierzącym" salezjaninie, więc się przyznałem, że również jestem salezjaninem. A ponieważ nie było czasu na pogaduchy o wspólnych znajomych to pomyślałem o ewentualnej korespondencji.
Na zakończenie poszedłem na wszelki wypadek zapytać, czy wydrukowany adres zgadza się z rzeczywistym. Okazało się, że na wizytówce Ojca jest błędny adres. Fajne takie wizytówki. Długopisem napisał poprawny... Więc może jeszcze zdążę dziś napisać do niego krótki list.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz