środa, 21 listopada 2012

Uczę się być lepszym...

Mam zaległości w pisaniu... A tyle ciekawych spraw już przeszło do historii. Choćby listopadowa pielgrzymka do Lichenia. Gdzie w największym kościele znajduje się jeden z najmniejszych, cudownych wizerunków Matki Bożej. Cudowne miejsce, gdzie widać, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet gdyby wszystkie zdobienia okazały się lichej jakości, to uzyskane rozgrzeszenie i sam Chrystus w Eucharystii są pierwszego gatunku. Tutaj nie ma podróbek.
Ale wracam do tematu.
Ten mój ostatni dzień tym razem przeżywam w Warszawie w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. Ostatni raz byłem tutaj, aby pożegnać ks. Marka Rybińskiego sdb. Chociaż w tym miejscu spotkaliśmy się jedynie po jego śmierci, to doświadczam jego obecności, jakby gdzieś się tutaj schował. Czytam jego książkę, tę pośmiertnie wydaną. I jestem wdzięczny Bogu, że mogłem go spotkać. Czuję, że muszę o nim opowiadać. Zwłaszcza młodzieży.

1 komentarz: