sobota, 2 lutego 2013

Bosko na słodko!

Ostatni dzień stycznia to oczywiście wielkie święto dla Salezjanów. W parafii pod wezwaniem Jana Bosko - uroczystość odpustowa. Drzewiej odpusty łączyły się z jarmarkami, kolorowymi i wystrzałowymi. Tłumy garnęły się do kościoła, do spowiedzi i po odpusty. Może i dziś, gdzieś tak bywa.
Byłem szczęśliwy, że nasza świątynia nie świeciła pustkami. Trudno w takim momencie chwalić wiernych. Bo przecież nikt nie chwali zwycięzcę za udział w zawodach. Największą pochwałą jest zwycięstwo. Zwycięstwo ma swój specyficzny smak. W nasze odpustowe przeżycia wpisał się smak pierniczków w kształcie drzewka (bosco - z j. włoskiego: las). Sceptycznie nastawiony do zbliżającego się odpustu określiłem ilość uczestników na nie większą niż 200 osób. Na szczęście ksiądz Bosko nie zawiódł. Rozmnażał kasztany, z piernikami sobie też poradził.
Na "widowiskowy" charakter dawniejszych odpustów składał się wysiłek nie jednej służby. Nie tylko liturgicznej. Każdy wnosił coś od siebie. W takim trybie pojawiły się pierniki na naszym odpuście. Nikt ich nie zamawiał. Ale ktoś, kto miał Boży pomysł w sercu nie zawahał się go zrealizować.
Co to znaczy słuchać swojego serca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz