wtorek, 5 lutego 2013

Listy z więzienia

Długo się zastanawiałem, czy o tym napisać. Czy przypadkiem nie naruszę pewnej przyzwoitości związanej z tajemnicą korespondencji. Mam nadzieję, że nie naruszę, i dalej będę mógł myśleć o sobie, że jestem przyzwoity gość.
Niedawno przyszedł czwarty listy. Ich autorem jest mój były uczeń. I nie prosi w nich o papierosy, kartę telefoniczną, czy znaczki. Takie listy czasami przychodzą na parafie. On dzieli się swoimi przemyśleniami. Nie otrzymał ode mnie żadnej odpowiedzi. Ale za każdym razem mam takie wrażenie, że jakby ją otrzymał. Nie ma wyrzutów, że nie odpisuję. Pisze wytrwale. Już czwarty list.
Oczywiście nie jest to uczeń, który był mi obojętny. Bardzo wzruszyła mnie kiedyś historia jego życia. Do tego stopnia, że kilkadziesiąt razy opowiadałem o nim na różnych rekolekcjach i spotakniach z młodzieżą. Był dla mnie przedstawicielem tych młodych, którym wydawało się, że siłą woli i wytężoną pracą pokonają wszelkie przeszkody. Niestety często przychodzi moment, że zło jest silniejsze. I to zło, z którym się walczy w innych (alkoholizm, inne uzależnienia) staje się doświadczeniem takiego wojownika.
Jest Bóg, który ratuje. I chyba po raz kolejny będę tego świadkiem. Bez mojej zasługi. Dlatego jeszcze nie odpisuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz