Zasadniczo Oktawa Zmartwychwstania ma osiem dni. Ale też są przecież i noce. Dzisiejsza noc była jedną z nich, w sumie ostatnią, dlatego możesz szczególną. Wszystko było zaplanowane. Symfoneo w pełnym składzie. Nie powiem, że dziewczyny się wystroiły (może nie koniecznie na tę okazję). Wcześniej modliliśmy się o "program" tej nocy. Bo przecież to pierwsza Noc Miłosierdzia, którą mieliśmy przeżyć w naszej wspólnocie parafialnej. No i stało się. Ludzie nie przyszli... tzn. nie tylu ilu byśmy się spodziewali. Gdyby nie kilka osób z różańcowego Jerycha bylibyśmy na początku sami.
Ale Dobry Miłosierny Pasterz idzie szukać jednej zagubionej owcy. I to nasze czuwanie miało coś ze spotkania jednej owcy z Pasterzem. On przecież szuka jej, aż ją znajdzie.
Dziś, o świcie, mogę powiedzieć, że było to jedno z najpiękniejszych czuwań w jakich uczestniczyłem. I mam wrażenie, że nie tylko jest to moje odczucie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz