sobota, 6 kwietnia 2013

W drodze do Miłosierdzia

Wigilia Uroczystości Miłosierdzia Bożego po raz kolejny była okazją do pielgrzymowania z mężczyznami. Do Różańska dojechaliśmy busem, a dalej z miejscowymi poszliśmy piechotą. Droga niedługa, bo zaledwie 15 kilometrów (i tak już dodałem). Szło nas kilkunastu (tym razem odjąłem). W drodze modlitwa, wspomnienia, świadectwa, żarty i spotkania. O tych ostatnich dwa słowa. W Rościnie, który okazał się najrozleglejszą miejscowością na drodze spotkaliśmy panią Stanisławę. Poprosiła nas o modlitwę, a my zamówiliśmy za rok mleko do picia. Kilometr dalej zaskoczyła nas rodzina stojąca za nakrytym obrusem stołem. Na stole ciasto, pyszne kanapki ze smalcem i kiszonym ogórkiem. Czekali na nas. Rok temu dużo wcześniej słyszeli jak szliśmy, wtedy byli zaskoczeni. Tym razem przygotowali się na przyjście pielgrzymów. Pan gospodarz Henryk jest wdzięczny Bogu za cudowny powrót do zdrowia. Na głowie widać ślady operacji. A przed domem - w sumie lichym - stoi okazała, zadbana, mała kapliczka z wizerunkiem Miłosiernego. Wielu z nas pomyślało w pierwszej chwili, że ci ludzie czymś handlują. Nawet Marek zaplanował już zrobić u nich jakieś zakupy, bo kto tak na uboczu coś od nich kupi. A tu się okazało, że to nie sprzedaż, ale gratis. Tak jak z miłosierdziem, idziesz i myślisz, że będziesz musiał zapłacić, a tu wszystko "gratis", w sensie "za darmo". :)

Oczywiście doszliśmy, by znowu być zaskoczonymi przez wszystko. Czekały nas jeszcze dwa obiady, a na niektórych trzeci, bo żony przysłały sms-y, że czekają na nich z obiadem w domu.

Miłosierdzie Boże jest większe, niż człowiek potrafi to sobie wyobrazić, i niż się spodziewa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz