sobota, 1 października 2016

Nabiegałem się po szpitalu

Po zakończonym dniu skupienia dla wspólnoty Bóg jest Miłością znalazłem chwilę, aby podjechać do szpitala i odwiedzić jedną z chorych parafianek. Widzieliśmy się pięć dni temu. Wtedy znajdowała się na oddziale intensywnej opieki. Z powodu podłączonych rur nic nie mogła powiedzieć. W czasie rozmowy pokazała mi dwa palce. Było jej bardzo przykro, bo nie mogłem zrozumieć, o co jej chodzi. Dopiero po jakiejś chwili zobaczyłem na sąsiednim łóżku czarny worek. W tym dniu to już druga osoba zmarła obok niej. Pewnie dlatego też przez te dni myślałem, czy jeszcze się zobaczymy. Ku mojemu zaskoczeniu dzisiaj już nie była na tym oddziale. Kardiologia... kardiochirurgia... nie dosłyszałem dokładnie nazwy oddziału i rozpocząłem poszukiwania. Oczywiście razem na Panem Jezusem zwiedziliśmy kilka oddziałów. Po drodze pobożne małżeństwo poprosiło o Komunię świętą. Zaryzykowałem twierdzenie, że pewnie nie są ze Szczecina (bo tacy pobożni). I zgadłem. Przyjechali z Połczyna. Ale nie było czasu na dłuższe rozmowy. Moją poszukiwaną odnalazłem na ostatnim z możliwych oddziałów. Za to czekała mnie niespodzianka. Mogliśmy wreszcie porozmawiać. Bardzo dziś rano cierpiała. Prosiła Pana Jezusa o pomoc. I chyba przyszła, bo na jej twarzy zobaczyłem uśmiech. Pomimo reżimu sanitarnego uściskałem ją serdecznie i pozostawiłem razem z Panem Jezusem w sercu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz