wtorek, 27 sierpnia 2013

U Księdza Arcybiskupa dostałem to, co chciałem

Najważniejsze to wiedzieć o co prosić. :) To tak żartem. Ale bardzo zależało mi na tym spotkaniu. Niby to nic wielkiego otrzymać błogosławieństwo od Ojca - Pasterza. Jednak patrząc na Historię Zbawienia łatwo dostrzec, że to "błogosławieństwo" bywało przedmiotem sporów i drobnych przestępstw, jak u Jakuba i Ezawa. Nasza współczesna historia jeszcze nie zasługuje na miano, aby pisać ją wielkim literami. Warto wpisać w nią takie wydarzenia, które w oczach świata mogłyby uchodzić za małoważne. Przedmiotem błogosławieństwa jest sprawa budowy naszej świątyni - Sanktuarium św. Jana Bosko. Poprosiłem, aby ksiądz Arcybiskup pobłogosławił również tych, którzy wspierają naszą wspólnotę w tym dziele. Chcemy po raz kolejny zwrócić się o konkretne wsparcie tego przedsięwzięcia. Jak skutecznie? Może to zobaczę. Mówię: może, bo przecież to ostatni dzień.

środa, 14 sierpnia 2013

Złoty pierścionek

Wchodząc z kościoła po wieczornej Mszy świętej zostałem zaczepiony przez jedną z parafianek. Od razu do mojej dłoni wcisnęła jakiś drobny przedmiot. Nawet nie zdążyłem go zobaczyć, a już był w mojej kieszeni. "To mój stary pierścionek, pragnę go ofiarować Matce Bożej za zdrowie mojej córki". Mam mocno w sercu zapisaną tę intencję "o zdrowie Ani", więc mnie w sumie nie zdziwiła wdzięczność matki.
Wszystko było by w porządku, gdyby nie fakt, że zapomniałem o tym pierścionku. Nie wyciągnąłem go. Dopiero następnego dnia, kiedy po rannej Mszy świętej zatrzymałem się przed obrazem Wspomożycielki przypomniałem sobie o tym wotum. Ręką sięgnąłem do kieszeni, a tam pusto... Na pewno go nie wyciągałem. Nawet go nie widziałem. Ale wstyd. Co powiem tej kobiecie, że zgubiłem jej dar serca? Zacząłem szukać, przed kościołem, na drodze do plebanii. Nigdzie nie ma. Trzeba będzie chyba kupić jakiś złoty pierścionek i udawać, że to ten. Poprosiłem jeszcze o modlitwę panią Halinkę szczerze opowiadając, jak wielkim gamoniem się okazałem. Ona przypomniała o świętym Antonim. I nie trzeba było długo czekać. Pierścionek czekał w kancelarii przy komputerze. Pani Honorata znalazła go sprzątając kościół.
Ale to i tak cud, że się znalazł. To tak naprawdę pierwsze cenne wotum dla naszej Wspomożycielki.
Liczę na równie szybki powrót do pełni sił Ani.

Pierwsi pielgrzymi w Salesianum

W czasie trwania SOFFT-u gościliśmy w naszym domu małżeństwo z Krakowa. Czas wakacji upływa im w tym roku na pielgrzymowaniu po różnych, często mniej znanych, polskich sanktuariach. Wiele z tych miejsc w niczym nie przypomina Lichenia, czy Jasnej Góry. A jednak coś w nich pociąga i stają się miejscami szczególnego poznawania Pana Boga.
Zaskoczyłem naszych gości, że również u nas mają okazję nawiedzić "Sanktuarium". Niezwykłość naszego polega na tym, że jeszcze go nie ma, tzn. buduje się. Święty Jan Bosko miał ten dar, aby z codziennych rzeczy czynić niezwykłe i cudowne. Najprostsza zabawa stawała się igrzyskami o randze ogólnoświatowej olimpiady. Więc i tutaj, w Szczecinie nie może być inaczej. Są pielgrzymi. Jest sanktuarium. A o cudach już nie wspomnę.

Zdjęcie papieża Franciszka od Ojca Dyrektora

Różne rzeczy docierają do naszej kancelarii. Praktycznie od roku zbieramy krzyże, obrazy, które zawadzają w mieszkaniach. Czasami się zdarza, że komuś akurat z takich pozostawionych przedmiotów się spodoba i od razu zyskuje drugie życie, w nowym domu.
Kilka dni temu ktoś dostarczył dosyć sporych rozmiarów wizerunek papieża Franciszka. Wydrukowane na płótnie zdjęcie. Niestety osobiście nie odbierałem tej przesyłki. Bliżej nieokreślony mężczyzna przekazał ten obraz z tekstem: "dla proboszcza z parafii św. Jana Bosko od Ojca Dyrektora z Torunia". No i mam problem. Może sobie ktoś ze mnie żarty stroi. Mogłaby to być osoba, która zna szczegóły czerwcowej transmisji naszych uroczystości w TV TRWAM. Może ktoś inny, kto dowiedział się, że na plebanii od kilkunastu dni salezjanie regularnie oglądają TV TRWAM. Trudno powiedzieć. A jeżeli to rzeczywiście prezent od wspomnianego kapłana... to dziękuję. Nie spodziewałem się :)

wtorek, 6 sierpnia 2013

Kto ja jestem?

Takie pytanie postawiłem dzisiaj małej Karoli, którą spotkałem w jednym ze szczecińskich supermarketów. Była razem z rodzicami. Może był to czas rodzinnych zakupów, a może spaceru bo klimatyzowanym wnętrzu. To nie było z pewnością zaplanowane spotkanie. Odpowiedź, którą usłyszeliśmy poruszyła nie tylko mnie. Karola bez większego zastanawiania się odpowiedziała: "Pan Jezus". No i mnie ugotowała.
Moja ulubiona oazowa piosenka zawiera prośbę, aby Syn Maryi żył we mnie. Jestem przekonany, że to jest istotą naszej wiary, aby On żył, a nie ja. Dzisiaj przez usta dziecka Pan Jezus przypomniał o tej powinności.

Bycie Panem Jezusem zobowiązuje do wielu rzeczy...

sobota, 20 lipca 2013

Na kongresie u Świadków Jehowy

Zaskoczył mnie ten kongres. Słuchając informacji w mediach o spotkaniu z Jezusem na "narodowym" w Warszawie nie przypuszczałem, że na sąsiadującym z naszą parafią stadionie odbędzie się także spotkanie o charakterze religijnym. "U nas" zgromadzili się Świadkowie Jehowy. Już pierwszego dnia pomyślałem, że dobrze by było tam się wybrać. Niestety nie znalazłem zbyt wiele czasu. Nie chciałem iść sam. Towarzyszył mi Marek (ten od koparki). Chociaż nie mieliśmy identyfikatorów bez większego trudu udało nam się przejść "bramkę". Zwracaliśmy na siebie uwagę naszym niestosownym strojem. Większość uczestników pod krawatami, a my w T-shirtach i w sandałach bez skarpet :). Panujący wszechobecny upał jednak uwiarygodnił nas strój i nikt nas nie zaczepił, ani nie wygonił, chociaż wnikliwych spojrzeń nie brakowało.
Kończyła się akurat nauka. Konferencjonista mówił o prawdzie, za którą niekiedy przychodzi człowiekowi cierpieć. To cierpienie jest "palem", który może dotknąć także całą rodzinę. Zwłaszcza tam, gdzie w rodzinie jest ktoś niewierzący lub wykluczony. Nauczający czytał swój referat, a my towarzyszyliśmy mu naszą modlitwą. Przecież w gronie słuchaczy było pewnie sporo osób ochrzczonych w kościele katolickim. Po zakończonej konferencji wracając mówiliśmy o potrzebie zorganizowania coś w stylu "Przystanku Jezus" w przyszłym roku. Oby za rok nas ten kongres nie zaskoczył.

sobota, 13 lipca 2013

U Matki Miłosierdzia

Aktualność ostatniego posta była nad wyraz długa. Ten dzień zaczął się trzydniowymi rekolekcjami w Myśliborzu. Gdzie mogłem próbować "wypocząć". Błogosławiona cisza i modlitwa razem z siostrami. Także pięciodniowa pielgrzymka do sanktuariów północnej Polski dała okazję do słuchania Słowa Bożego. Dzisiaj, na wilenszczyznie kończy się ten dosyć długi "dzień". Będzie Eucharystia, nawet dwie w polskich parafiach. Chwila przed obrazem Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia oraz spotkanie z faustynkami.