W ostatnim dniu mojego życia...
czwartek, 21 listopada 2019
Dostałem mandat...
za nieopłacony postój. Bardzo się zdziwiłem, ponieważ używam mobilnej płatności od dłuższego czasu. Zadzwoniłem do urzędu odpowiedzialnego za naliczanie tych opłat. Okazało się, że dzisiaj dwukrotnie korzystałem z opłacania parkingu przez Internet. Raz na samochód o rej. XXXXX FF, a drugi raz na YYYYY FF. Końcowe literki FF zmyliły moją uwagę za drugim razem. Spokojnie panu wytłumaczyłem, ze samochód XXXXX FF jest od dwóch tygodni w Bydgoszczy i nie mógł parkować w Szczecinie. Okazało się jednak, że nie ma możliwości anulowania tej kary. Pomyślałem: szkoda. Błąd może się zdarzyć każdemu. I oczywiście zapytałem w takim razie co z opłatą za samochód XXXXX FF, który na pewno dziś nie parkował w Szczecinie. Czy mogę ją odzyskać? Nie. No i przypomniałem sobie o sytuacji sprzed kilku miesięcy, kiedy omyłkowo na rachunku parafii znalazła się kilkunastotysięczna pensja jakiej osoby. Zrobiłem wtedy dochodzenie co i jak. I jak najszybciej oddałem te środki. Kierując się tylko ludzkim odruchem, a nie nakazem prawa. I naiwnie myślałem, że te odruchy mają wszyscy ludzie. Czy Strefa Płatnego Parkowania w moim mieście (Szczecin) może liczyć na pracowników, którzy zadbają o ludzką twarz tej instytucji? Obiektywnie patrząc dziś moje miasto miało opłacony parking dla samochodu, który stoi w Bydgoszczy i wymierzyło karę dla kierowcy, który pomylił się wybierając numer. Ile takich pomyłek się zdarza, w tramwaju, w pociągu (do którego się wsiądzie myląc perony). Dzięki Bogu nie wszędzie są tacy porządni urzędnicy jak SPP i czasami słysząc tłumaczenie poszkodowanego po prostu mu wierzą, na tzw. słowo. Rozmowa jest nagrana przez SPP.
wtorek, 18 października 2016
Spotkała mnie miła niespodzianka
Tą niespodzianką jest spotkanie z mamą i siostrą mojej byłej uczennicy. Nie byłoby w tym nic szczególnego gdyby nie fakt, że bardzo chcę tę osobę spotkać. Skąd to pragnienie? Wśród moich różnych drobiazgów zachowały mi się dwa listy uczniów. Była to praca jaką mieli wykonać na lekcję religii. List do Pana Jezusa z prośbą o pomoc w byciu Jego przyjacielem. Te dwa listy zostały napisane przed kilkunastu laty. Bardzo chciałem oddać je autorkom. Jedna z nich otrzymała go w Karmelu.Tam zaprowadziła ją droga przyjaźni z Panem Jezusem. Drugi jeszcze czeka w Piśmie Świętym na doręczenie. Już wiem, że wyszła za mąż i jest szczęśliwą mamą. Obydwie autorki przed laty były gorliwymi uczennicami i chrześcijankami. Czy zapisane przed laty słowa będą wciąż aktualną modlitwą? Czy słowa: "mogę z Tobą rozmawiać i opowiadać o wszystkim co mnie dręczy" będą mogły wyrazić to, co się dzieje dzisiaj? Mam nadzieję usłyszeć odpowiedź na te pytania.
wtorek, 4 października 2016
A ojciec zapłakał...
To był dobry dzień. Jak zwykle lepszy od wczorajszego. Zastępstwo w szpitalu daje mi wiele okazji do kapłańskiego działania. Spowiadam zdecydowanie więcej w szpitalu niż w naszej parafii. Modlę się za chorych nakładając na nich ręce. Przychodzi mi też zdecydowanie częściej bronić wiary niż w codzienności parafialnego życia.
Najmocniej jednak przeżyłem odwiedziny siedmioletniej Agnieszki. To córka i wnuczka serdecznych gospodarzy z Nawrocka. Przed dwoma dniami trafiła do Szpitala z tragiczną diagnozą - guz w klatce piersiowej. To dziecko pewnie nie zdaje sobie do końca sprawy ze swojej sytuacji. Kilka tygodni temu przecież mama dawała jej syrop, który miał pomóc. Później jakiś doktor osłuchał, inny kazał zrobić zdjęcie. Ktoś zobaczył w płucach wodę. Ktoś skierował na tomografię. Jeszcze inny człowiek, jak najszybciej wysłał na onkologię. A tu "chemia", tlen, kroplówki, tabletki. To bardzo szybko jak dla tak małej dziewczynki. A szpital taki radosny, uśmiechnięte siostry, zabawne malunki w pokojach. Tak miło, jak na jakichś wczasach... I tylko ojcu łzy płyną, gdy bezsilny spogląda na chore dziecko. Przed rokiem przecież walczył z chorobą żony. Ale to silny gość. W końcu na imię ma Piotr - czyli skała. Może nasze łzy i zmówione "Zdrowaśki" otworzą niebo a promień miłosiernego Jezusa uleczy Agnieszkę. O to prosimy....
poniedziałek, 3 października 2016
#czarnyprotest
Nie wziąłem w nim bezpośredniego udziału. Ale kilka razy w ciągu dnia myślałem o jego uczestniczkach. Jedna z myśli: Czy biorą w nim udział niedawni uczestnicy Marszów dla Życia? Pewny jestem, że kilka osób, które w niedzielę było na Eucharystii w poniedziałek w czarnych ubraniach ruszyło na miasto, albo przynajmniej po domu chodziło w tym stroju. Spośród wielu dzisiejszych moich rozmów przynajmniej trzy dotyczyły tematu zabijania dzieci nienarodzonych. Oczywiście moi rozmówcy nie używali takiego terminu. W rozmowach było wiele emocji. A ponieważ bardzo się wzajemnie szanujemy ostatecznie się nie pokłóciliśmy. Do tematu jeszcze powrócimy.
Mam osobisty dług do spłacenia w tym temacie. Dziękuję mojej śp. Mamie, że mnie urodziła. Że nie posłuchała głosów rozsądku, ale zaufała i powierzyła mnie Bogu. Nie wiem, czy Bóg jest ze mnie zadowolony. Mama nie doczekała mojej matury.
sobota, 1 października 2016
Nabiegałem się po szpitalu
Po zakończonym dniu skupienia dla wspólnoty Bóg jest Miłością znalazłem chwilę, aby podjechać do szpitala i odwiedzić jedną z chorych parafianek. Widzieliśmy się pięć dni temu. Wtedy znajdowała się na oddziale intensywnej opieki. Z powodu podłączonych rur nic nie mogła powiedzieć. W czasie rozmowy pokazała mi dwa palce. Było jej bardzo przykro, bo nie mogłem zrozumieć, o co jej chodzi. Dopiero po jakiejś chwili zobaczyłem na sąsiednim łóżku czarny worek. W tym dniu to już druga osoba zmarła obok niej. Pewnie dlatego też przez te dni myślałem, czy jeszcze się zobaczymy. Ku mojemu zaskoczeniu dzisiaj już nie była na tym oddziale. Kardiologia... kardiochirurgia... nie dosłyszałem dokładnie nazwy oddziału i rozpocząłem poszukiwania. Oczywiście razem na Panem Jezusem zwiedziliśmy kilka oddziałów. Po drodze pobożne małżeństwo poprosiło o Komunię świętą. Zaryzykowałem twierdzenie, że pewnie nie są ze Szczecina (bo tacy pobożni). I zgadłem. Przyjechali z Połczyna. Ale nie było czasu na dłuższe rozmowy. Moją poszukiwaną odnalazłem na ostatnim z możliwych oddziałów. Za to czekała mnie niespodzianka. Mogliśmy wreszcie porozmawiać. Bardzo dziś rano cierpiała. Prosiła Pana Jezusa o pomoc. I chyba przyszła, bo na jej twarzy zobaczyłem uśmiech. Pomimo reżimu sanitarnego uściskałem ją serdecznie i pozostawiłem razem z Panem Jezusem w sercu.
poniedziałek, 26 września 2016
Spotkałem Bartłomieja Garellego
W ostatnią sobotę miałem możliwość odwiedzenia więzienia w Goleniowie. Jak to więzienie - niezbyt ciekawe miejsce. Dziś spotkałem syna jednego z osadzonych w tym więzieniu. Jest uczniem jednego ze Szczecińskich gimnazjów. Poznaliśmy się w tramwaju nr 4, którym wracałem z kapłańskiej posługi w szpitalu na Pomorzanach. Mój młody rozmówca po wymianie kilku zdań jeszcze na przystanku usiadł potem obok mnie we wspomnianym tramwaju. Rozmowa chociaż krótka była bardzo szczera. Z każdej oczywiście strony. Bez większych emocji opowiadał o życiu w rodzinie zastępczej, ojcu siedzącym w więzieniu i matce, o której nie wie, gdzie jest. Nie planowałem tego spotkania, trochę się spieszyłem, ale przecież tramwaj tak już szybciej nie pojedzie. Pomyślałem o księdzu Bosko i jego spotkaniu z Bartłomiejem Garellim. W tym młodym człowieku kryło się zaufanie do mojej sutanny, jak do sutanny księdza Bosko. Czy takie krótkie spotkanie może coś zmienić w życiu tego młodego człowieka? Nie wiem. Ale w moim sercu coś się zmieniło. Tak trochę jak u księdza Bosko.
niedziela, 25 września 2016
Każdy ma swojego patrona
Czasami podczas mszy świętej dla dzieci zaskakują ich wypowiedzi. Niekiedy mam wrażenie, że dzieci specjalnie mówią jakieś "głupoty", aby sprawić radość dorosłym. Dziś jednak było inaczej.
Niedawno rozmawiając z młodą dziewczyną - świadkiem Jehowy zarzuciła mi między innymi, że na katechezie posługujemy się jakimiś książkami a nie Pismem Świętym. Dlatego też dzisiaj podczas poświęcenia podręczników do religii dzieci pierwszokomunijnych chciałem zwrócić ich uwagę na teksty biblijne, które zawierają ich katechizmy. Losowo wybraliśmy tekst ze strony 62. Był to fragment pozdrowienia anielskiego, które zawiera się w Ewangelii wg. św. Łukasza. Na postawione pytanie, kto wypowiadał te słowa tylko nieliczne dzieci podniosły dłonie. A wybrana do odpowiedzi dziewczynka powiedziała, że Anioł. Jak miał na imię ten anioł? - odpytywałem dalej. Bez zastanawiania się odpowiedziała - Gabriel. A jak Ty masz na imię? - Gabrysia. I byłem miło zaskoczony. Może gdybym zapytał o Anioła, który walczył z szantanem to do odpowiedzi zgłosiłaby się jakaś Michalina? Dobrze znać swojego patrona.
Subskrybuj:
Posty (Atom)