czwartek, 30 sierpnia 2012

Anioł przemienił serce

Bezpośrednio po spotkaniu z ks. Biskupem w sprawie zbliżającej się wizytacji miałem udać się na spotkanie z dyrekcją jednej ze szkół. Na chwilę wszedłem do sklepiku przy Kurii. Chciałem kupić jakąś ikonę. Myślałem o Maryi. Ale akurat nie było. Więc w moich rękach i pamiątkowej torbie znalazła się ostatecznie niewielka ikona Anioła. Z tą ikoną ruszyłem na spotkanie. Spodziewałem się raczej trudnej rozmowy. Na Mszy świętej z okazji rozpoczęcia nauki w minionym roku z tej szkoly było zaledwie 7 uczniów. O zakończeniu już lepiej nie mówić. W tym roku została już wcześniej podana uczniom godzina Mszy świętej, która raczej nie rokowała większej frekwencji. Społeczność tej szkoły w czasie wakacji przeżyła odejścia do Domu Ojca ucznia z klasy trzeciej oraz nauczycielki. Do tych wydarzeń nawiązałem w rozmowie, zapraszając jednocześnie na Mszę świętą w intencji tych osób. Anioł zrobił swoje. Mamy nie jedną, ale dwie Msze święte. I wielkie prawdopodobieństwo, że dogodna godzina będzie sprzyjać obecności większości uczniów. Liczę także na nauczycieli.
Muszę zdobyć więcej tych aniołów :)

środa, 29 sierpnia 2012

Ile tego życia?

Dobry kawałek serca zostawiłem w czasie różnych spotkań z młodzieża. Soleczniki z wileńszczyzny mają tutaj szczególne miejsce. Nie planowałem dzisiejszego spotkania z przyjaciółmi zza wschodniej granicy. "Ile tego życia" - po raz kolejny padły te słowa z ust Iriny. To ona pierwsza zwróciła mi kiedyś uwagę na zbyteczny pośpiech. Trzeba mieć czas dla przyjaciół. Trzeba mieć czas, aby się zatrzymać i nie koniecznie samemu popatrzeć na teraźniejszość.
W tym zabieganym, przedwizytacyjnym dniu znalazłem czas na spotkanie z młodym małżeństwem. Na kolejne już zaproszenie wypadało odpowiedzieć. Pan Bóg dał nam czas radości, dla mnie wytchnienia i doświadczenia jego miłosierdzia. Istota powołania małżeńskiego i kapłańskiego jest wręcz taka sama: Miłość. Stąd jest taka przestrzeń, w której możemy wzajemnie się ubogacać. Gdyby z takich pojedyńczych spotkań miało zrodzić się duszpasterstwo małżeństw to nie widzę problemu. W końcu, ile tego życia?
To był naprawdę piękny dzień.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Pożegnałem dotkniętą parafiankę....

Czekałem od tygodnia na mojego "apostatę". Ale modlitwa obecnych na Mszach świętych parafian przyniosła skutek... Jeszcze się nie pojawił. Za to dziś, w pewnym sensie pożegnałem się z parafianką.
Zmiana w rozkładzie Mszy świętych mogła zrodzić różne odczucia. Nie spodziewałem się, że tak mocne. Przepraszałem, tłumaczyłem, i prosiłem o zrozumienie dobrych intencji, które stoją za tą zmianą. Zmiana dotyczy głównie propozycji duszpasterskiej dla rodzin z małymi dziećmi. Wychodząc im na przeciw, i będąc w sumie sprowokowanym przez nich wprowadziłem zmianę dotyczącą godziny Mszy świętej z udziałem dzieci. To niestety pociąga za sobą konsekwencje. Suma w południe.
Okazuje się, że dla niektórych osób będzie to kolidować np. z koncertem w "Różance". Moja rozmówczyni stwierdziła: "odchodzę do Serca". Pewnie będę musiał uprzedzić szczecińskich chrystusowców, żeby dostawili ławki na sumie o 10-tej. Przeprosiłem ją bardzo i prosiłem o wybaczenie. Oczywiście nie chciałem jej za wszelką cenę zatrzymywać. Ale chciałem, aby opuszczając parafię czyniła to z pokojem w sercu.
Pewnie to nie koniec głosów niezadowolenia. Czy opinie osób zadowolnych zdołają wynagrodzić gorycz pozostawioną przez rozczarowanych?

sobota, 25 sierpnia 2012

Oprawa muzyczna na ślubie

Na początku miało być "Ave Maria". Jednak z powodu innych konkurencyjnych i koniecznych obowiązków zabrakło wystarczająco czasu na próby. Zdecydowaliśmy, że zaśpiewam "Panis Angelicus". Akompaniament wykonał ks. Mariusz Kowalski. A wszystko stało się na ślubie Kasi i Marcina. O tym, że lubię śpiewać nie muszę nikogo przekonywać. Na ślubie miałem taką okazję po raz pierwszy. Na początku wszystko wyglądało jak żart z mojej strony. Ale ponieważ narzeczeni byli bardzo szczerzy i bezpośredni z mojej strony nie mogło być inaczej.
Test łacińskiej pieśni (w odnalezionym tłumaczeniu) w języku polskim przedstawia się następująco:
Chleb anielski staje się chlebem ludzi,
chleb niebiański kładzie kres zapowiedziom,
co za przedziwna rzecz: spożywa Pana
biedak, sługa i nędznik.

"Spożywa Pana biedak, sługa i nędznik". Wczoraj spotkałem "biedaka", który zdecydował, że jednak przez kilka może, kilkanaście lat nie będzie "spożywał Pana". Modlę się za Niego.
Jest taki głód, którego nie zaspokoi żaden pokarm tylko Eucharystia.
Kasia i Marcin zasiedli do Stołu Pańskiego, gdy w tym samym czasie ktoś inny od niego odchodził...
A miejsca są dla wszystkich.

Sercem w celach śmierci w Dreźnie

Nie zawsze można być tam, gdzie się chce. Takie już życie jest. 24 sierpnia minęła 70 rocznica męczeńskiej śmierci Poznańskiej Piątki. Błogosławieni Oratorianie zostali uformowani w duchowej szkole świętego Jana Bosko. Ich wiara w Boga oparta była na prostej, ale zarazem głębokiej pobożności. Kolumny dwie: kult do Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie oraz nabożeństwo do Maryi Wspomożycielki to mocny fundament ich zawierzenia Bogu.
Cofam się kika lat. W pamięci mam Eucharystię sprawowaną w celi śmierci drezneńskiego więzienia, w którym dobiegały końca ostatnie chwile życia naszych Bohaterów. Tam zostały napisane tzw. Listy spod gilotyny (można je odnaleźć na stronie: www.wiernidokonca.pl). Mszę świętą sprawowaliśmy razem z księdzem Jarosławem Wąsowiczem i grupą pilskiej młodzieży. Jako wychowawcy chcieliśmy pokazać młodym, na czym mają opierać swoje życie. Eucharystia i Maryja. Tak uczyniła Piątka. Nie było jednak sukcesu wychowawczego. Albo młodzież nas nie zrozumiała, albo nasze emocje były tak wielkie, że nie wyczuliśmy prawdziwej atmosfery tego wydarzenia. Większość młodzieży nie przystąpiła do Komunii. Trudno było mieć do nich żal. Z tego faktu wyciągnąłem między innymi wiosek, że moja miłość do Eucharystii jest jeszcze zbyt mała. Że to ja za mało potrafiłem pokazać, jak mocnym fundamentem jest Jezus Chrystus.
Piątka Poznańska miała widocznie większe szczęście do wychowawców. Ich największą radością w godzinie śmierci było pojednanie się z Bogiem, przyjęta Komunia święta i świadomość faktu, że odchodzą z tego świata w miesięczne wspomnienie Wspomożycielki.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Wystarczy, że jesteście młodzi, abym was kochał

To zdanie księdza Bosko powraca do mojej pamięci, gdy myślę o wczorajszym spotkaniu z młodzieżą na jednej z ulic naszego osiedla. Jest jeszcze ciepło, więc nawet po 21 można spotkać grupkę młodych ludzi np. na murku przy przystanku autobusowym. Na wieczorny spacer udaliśmy się tym razem z Marcinem i Anią. Dużo rozmawialiśmy o powołaniu do małżeństwa. Do momentu, w którym musiałem i ja uświadmić sobie piękno mojego powołania. To młodzież, którą mam kochać.
Nie zdziwił mnie fakt, że nie zostałem rozpoznany przez młodych, bo w końcu jestem tutaj zaledwie od 53 dni. Zaskoczył mnie jednak Norbert, który pamiętał nawet moje imię. Nie wiedział, że jestem tu na stałe. Wspominał dawne czasy z Oratorium, wspólne zabawy. Wtedy był jeszcze małym dzieckiem, a teraz sprawia wrażenie dorosłego, który po całym dniu pracy "odpoczywa" z butelką piwa (chyba nie jedną) w gronie gimnazjalistów. Z poznanej grupy obiecałem zapamiętać imię Nikoli, która jest dopiero w pierwszej klasie gimanazjum. Była jeszcze jej koleżanka i dwóch innych chłopców, z których jeden przyznał się, że należy do SALOS-u.
Mam nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie. Bardzo prosiłem, aby jak Norbert "dojdzie do siebie" żeby mnie odwiedził, bo przecież mamy wspólnie co wspominać. A przy okazji prozmawiać o teraźniejszości i przyszłości.
Bardzo chciałbym ich zabrać na BOSKI FESTIWAL do Trzcińca. To właśnie dla takiej młodzieży jest to spotkanie. I wiem, że takiej młodzieży jest jeszcze więcej na naszym osiedlu.

środa, 22 sierpnia 2012

Jest tylko jedna Królowa

I nie ma innych. Jedyna Królowa, która przemierzała drogę życia śladami naszego Króla.
Dzisiaj w Ewangelii podły poruszające mnie od kilkunastu tygodni słowa. Ponieważ nie ja pierwszy je usłyszałem, więc staram się zrozumieć, co spowodowały w sercu Maryi.
Przyjąć Wolę Bożą. Może z początku wydawać się przykrym obowiązkiem. Muszę ją wypełnić, aby nie zasmucić Ojca Niebieskiego. Pogodzony z losem człowiek w końcu zdaje się odpowiedać: nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie. Ale to jeszcze nie jest ostatni krok w przyjmowaniu Woli Bożej. Jest jeszcze ten, w którym człowiek już niczego nie pragnie tylko tej Woli, swojej już nie posiada. Jedynym pragnieniem jest Boże pragnienie.
Słowa Archanioła skierowane do Maryi stały się słowami Konsekracji. Wypowiedziane: "Fiat" było owocem, głosem zstępującego na Maryję Ducha Świętego. Osłoniona Mocą Najwyższego już się nie lęka, ale z radością w sercu pragnie Bożych pragnień.
Taka jest nasza Królowa, która stoi po prawicy naszego Pana i Króla.
Matka podobna do swego Syna.
Matka życia Bożego w sercu zalęknionym.


Dziś zostawiłem u Jej stóp
niepewne jutra serca zakochanych, którzy już zmęczyli się miłością;
serca samotne stęsknione za bliskością umiłowanej osoby;
serce alkoholika, którego życie oblewa łzami rodzona matka.

I znów nie miałem kwiatów.

Czy stanie się cud Kany Galilejskiej?
Czy młodzi się pokochają? Samotni odnajdą siebie? A wódka stanie się wodą, przez łzy matki?

Ile tych stągwi czeka na cud przemiany?