piątek, 10 sierpnia 2012

Wróciła pani Krysia

Niespodzianki bywają miłe. Nie spodziewałem się powrotu pani Krysi. Myślałem, że pozostaną po niej tylko kwiaty przed naszą kaplicą. Ponieważ zależy jej na wielkiej anonimowości, więc chyba już o niej więcej nie będę pisał.
Niespodzianką był również krótki spacer po morskim brzegu. Jadąc do Międzywodzia obawiałem się, czy przypadkiem nie będę wyróżniał się zbyt ciepłym strojem. Niestety nie byłem jedyną osobą, która w przeciwdeszczowej kurce łapała cenny jod w swoje płuca. Mój współbrat rozpoczął pobyt w sanatorium, a ja mogłem powrócić do domu.
Temat posta nie daje mi spokoju. Pani Krysia przyznaje się do swojego pracoholizmu. Jej akcja z dekoracją kościoła przed ślubem chrześniaczki nie ustępuje w niczym skomplikowanym manewrom oddziałów specjalnych. Kwiaty kupione na końcu Jagiellońskiej w Szczecinie, sprzątanie i dekoracja światyni w okolicach Wrocławia, "niezdążenie" na ślub i późniejsze sprzątanie - "bo ksiądz kazał". Jak ja mogłem myśleć, chociaż przez chwilę, że jestem zapracowany.... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz